poniedziałek, 23 grudnia 2013

poniedziałek, 2 grudnia 2013

No i co to da,

że napiszę, że mam depresję?! Wszyscy mają! Wcale nie jestem w tym odosobniona... Tyle, że u mnie nawet te dwie nowe pary butów nie pomogły. Chyba kwalifikuję się jako przypadek kliniczny... A jeszcze jak sobie pomyślę, jaki ten grudzień jest krótki, i że zaś nie zarobię... I jak pomyślę o tym wymienianiu pionów wod.-kan. w bloku i o tym SYFIE w mieszkaniu...
Chyba pójdę jutro do psychiatry po jakieś psychotropy...
To nie dziwcie się, że nie piszę ani u siebie, ani u Was...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

niedziela, 17 listopada 2013

Troszkę inny post... O tęczy będzie

Wiecie, że ten blog jest generalnie o dupach Marynach i nie poruszam ważnych tematów ani politycznych, ani gospodarczych, ani społecznych... Ale teraz mną tąpło!
A więc... W sprawie tęczy będzie! Ja wiem, że na temat STRASZLIWEJ ZBRODNI na tęczy popełnionej wypowiadał się już każdy, i ja nie o tym chciałam... Otóż mam przyjaciela geja, klientki lesbijki i ulubionego Naddottore w sieci i generalnie wszyscy oni mają niezwykle dobry gust... w związku z tym szlag mnie trafia! Szlag mnie trafia, na tego, co to paskudztwo papierowe, tą chujnię cepeliowską przypisał symbolicznie do środowisk homoseksualnych! Nosz, jak bym była lesbą i ktoś by mi powiedział, że ten kicz i obraza uczuć estetycznych ma być moim symbolem, to sama bym toto spaliła!! Jak już szanowne państwo chce nas robić w chuja kwadratowego i wydawać pieniądze z naszych podatków na "Misia na miarę naszych czasów i możliwości", to niech przynajmniej nie kamufluje swoich szemranych biznesów, na siłę dorabianą ideologią! I naprawdę mnie dziwi, że wszyscy się na to dają nabrać! I znowu wpierdolą kolejne 70 tysięcy w odbudowę tego postrachu artystów! Niech za te pieniądze zbudują plac zabaw dla dzieciaków i pomalują na tęczowo! Albo ławki jakieś, żeby zmęczoną dupę posadzić... Albo kurde daszek od deszczu! Byłby jakiś pożytek...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

piątek, 15 listopada 2013

Coś bym upiekła, ale nie wiem, co...

...wszystko już się przejadło...
W zeszłym tygodniu były bananowe mufinki dla Pszczółki i tort szwardzwaldzki dla  teściowej...
A dzisiaj jakoś tak nie mam pomysłu... Coś bym zjadła ale nie wiem, co...
No i ta spacja nadal przycina i muszę cały czas sprawdzać, czy nie piszę bez przerw...
Męczące...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

poniedziałek, 11 listopada 2013

Bo to wszystko takie guuuupie jest!

Długi łikend.
Kurza morda!
Pokręcony pęcherzyk! Ból brzucha i spierdzielony wyjazd!
I nic mi się nie chce!
I skończyłam pierwszą dawkę hormonów i do pokręconego pęcherzyka doszło ciurczenie!!!!!!
I komputer mi już całkiem siada! Już od dawna mu odwalało! Nie łączy się z internetem przez wifiiiiii, tylko muszę siedzieć przypięta kablem jak ta głupia. Laptop na kabel, kurza morda! To jeszcze teraz, dzisiaj dziecko mi spację popsuło! I żeby zadziałała, to muszę walnąć z całej siły! Bo inaczej piszemisięjednymciągiem. Jakwidać.......
Więc czarno widzę moje wirtualne życie....
PozdrawiamWasSerdecznie
WaszaTrutniowa
ps.TeDużeLiterySąJakimśWyjściemZSytuacji...............

poniedziałek, 28 października 2013

No dobra...

...jest jedna dobra piosenka. Specjalnie dla mnie chyba ;-))
http://www.youtube.com/watch?v=yjLmMgvQuQI
Typowa alegria. Trudny kompas na 12, z bezsensownym akcentowaniem 1,2,1,2,3,4,5,6,7,8,9,10. Dla znacznego ułatwienia, na treningach liczone po hiszpańsku ;-)). Przy czym, te pierwsze 1 i 2 to tak naprawdę jest 11 i 12 ;-)) Ale nikt nie mówił, że flamenco jest proste, prawda;-))?
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

piątek, 18 października 2013

Nowa płyta.....

...Bajora.
Słucham.....
Jak na razie, nie zauroczyła mnie.....
      U gina byłam. Druga młodość, normalnie! Ni z gruszki, ni z pietruszki wrócił cykl owulacyjny..... Ale dlaczego krwawię już szesnasty dzień, nie wiadomo, bo nie ma żadnego przerostu endometrium, ani żadnego innego powodu... Dostałam hormony i cyclonaminę. Czekamy trzy dni i jeśli nie zastopuje, to do kliniki... Paranoja. Ale wolę drugą młodość, niż guza, czy inne paskudztwo...
       A ta płyta taka raczej zerowa. Drugi raz w życiu jestem zawiedziona tym, co wydał...... Nie to, żeby źle śpiewał, ale piosenki kijowe..... Niby biograficzne..... Ale takie jakieś żadne..... I rzadkie.....
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

środa, 16 października 2013

kumulacja!

          Od jakiegoś tam czasu łupał mnie ząb. Niby jego prawo, chociaż niekoniecznie, bo był martwy, a martwi nie mają do niczego prawa! Plomba wypadła była sobie jakiś rok albo i dłużej temu i pikuś! Ząb typu ósemka, do niczego nie potrzebny, ale łatam wszystko, bo PANICZNIE  boję się wyrywania i wszelkich kontaktów z dentystami, przez co paradoksalnie, latam do dentysty częściej niż inni, żeby nie bolało. No. I mój dentysta odmówił stanowczo kolejnego łatania nikomu do niczego nie potrzebnego zęba. I tak sobie z niego w spokoju ducha wydłubywałam mega wykałaczką resztki orzechów. I żyło nam się z moją ósemką w zgodzie i symbiozie... Do momentu jednej gruszki. Mięciutkiej i słodziutkiej (jak wszystkie wredne suki!), z której to małe gruszkowe ziareneczko wbiło mi się w dziurę, w tymże zębie... I zrobiła się gula... I zaczął boleć... I cholera jasna, trzeba było podjąć jakąś decyzję, bo co prawda, nie spuchłam, ale jeść już powolutku mogłam tylko miękkie rzeczy... No i trochę bałam się, że może się przerodzić w zapalenie okostnej... I Stary Truteń wykorzystał chwilę mojej słabości i umówił mnie z najlepszy chirurgiem zębowym w mieście, i nie mam już mojej ósemeczki! Za to przestało działać znieczulenie i boli mnie jak fiks!!
          No ale skąd kumulacja?
No bo jeszcze od dwóch tygodni krwawię... Bynajmniej nie z zęba... To wypadałoby zadzwonić do gina i się umówić, nie? Bo generalnie po menopauzie nie powinno już ciurczyć....... Ale oczywiście, że się boję! Ale jak kumulacja i rozliczanie się z własnym organizmem, to trzeba chociaż smsa wysłać, co się dzieje, bo potem mnie opieprzy! Gin mnie opieprzy! Bo się cholera ze mną nie patyczkuje!
         A, i jeszcze kumulacja, bo jak się bałam przed tym dentystą, to poszłam se do kosmetyczki za ścianę i zrobiła mi żelowe pazurki. I one, te cholerne pazurki też mnie bolą. Ale żeby było śmiesznie, to w obydwu rękach bolą mnie tylko środkowe palce... te od fakulca....  I mam wrażenie, że paznokcie odchodzą mi od ciała...
A nie mówiłam, ze KUMULACJA?!
Jestem jedną żałosną kupką nieszczęścia........

poniedziałek, 14 października 2013

No i stało się!

Młoda poooszła! W zasadzie gwoli prawdy, to sami żeśmy ją przeprowadzili, ale wychodzi na jedno, Młodej w domu nie ma... Pusto i durno. Durno do tego stopnia, że posprzątałam szafkę w łazience. Z wyrzuceniem starych kosmetyków włącznie... Kobiety wiedzą o czym piszę... I posprzątałam jeszcze pokój Młodej...
Ale jutro tańce, więc jakieś oderwanie będzie... A od pojutrza trzeba się ostro brać za ten hiszpański, bo kurde zaległości po jednej nieobecności straszliwe! Najgorzej opuścić pierwsze lekcje, bo potem nie do zatrybienia...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

sobota, 12 października 2013

Mamy mieszkanie!

Ciężko wynająć przyzwoite mieszkanie w rozsądnej cenie i na dodatek w pobliżu uczelni... Z czegoś musieliśmy zrezygnować. Zrezygnowaliśmy z "w pobliżu"... Będą musieli dojeżdżać 12 kilometrów autobusem. Ale w sumie dojazdy dosyć dobre, trzy linie autobusowe, połączenie co 10 minut... Nie jest super, ale na pewno lepiej niż teraz... Mieszkanie dwupokojowe, ładne, w nowym budownictwie, na strzeżonym osiedlu, w pobliżu parku i pływalni. Malutkie, 33 metry, ale w cenie, jaka nas interesowała, niewielkie mieliśmy pole manewru. A właściwie żadnego... Bo alternatywą było mieszkanie typu studio, trzy łóżka w pokoju z otwartą na pokój kuchnią. Zero intymności, zero możliwości zarwania nocy (przy nauce oczywiście), że już nie wspomnę o tym, że jak się ktoś nafocha, to nawet nie miałby się gdzie ukryć przed resztą.... Mieszkanie znalazłam w poniedziałek, ale przeprowadzamy ich dopiero w niedzielę, bo właściciele kończą jeszcze remont i urządzanie. Nowe budownictwo, ogrzewanie i ciepła woda miejskie, domofon w bloku i monitoring na osiedlu. Pizzeria za rogiem... Tyle, że w mieszkaniu są tylko gołe sprzęty, więc wszystko musimy kupować albo zabierać z domu... Nawet lodówkę musieliśmy jakąś skombinować z demobilu... No dobra, JA musiałam skombinować, bo jak zawsze, wszystko jest na mojej głowie!
A od wczoraj mamy jeszcze jednego zgryza! Różowa Żabka zerwała z bratem Ludwiczka i nie wiemy, jak to teraz będzie wszystko wyglądało. To znaczy, ja nie wiem, bo Pszczółce to lekko zwisa. Ale nie wiem, jak się to między nimi ułoży. Bardzo bym nie chciała, żeby Pszczółka musiała wybierać między miłością a przyjaźnią. Bo tak naprawdę sama nie wiem, co bym wybrała...
Tydzień temu nie byłam na hiszpańskim i dzisiaj muszę przyznać, że jest ciężko... Daję sobie jeszcze miesiąc. Jak nie zatrybię i nie zacznę przyswajać słówek, to będę musiała zrezygnować... Bo szkoda czasu, kasy i nerwów... Jednak w moim wieku już trudniej się łapie... Już pamięć nie ta... I połączenia nerwowe w mózgu zanikają...
Pozdrawiam Was serdecznie. Hola!
Wasza Trutniowa

piątek, 4 października 2013

No i prawie minął pierwszy tydzień studiowania Pszczółki. "Prawie", bo dzisiaj dopiero za chwilkę będzie wychodziła, bo mają zerowe kolokwium z fizyki. Tak, po tygodniu studiowania już pierwsze kolokwium. W przyszłym tygodniu z matematyki. I o ile tego z matematyki nie obawia się wcale, to przed tym z fizyki drżała, bo była stu procentowo pewna, że nie zaliczy! Fizykę miała tylko dwa pierwsze lata w liceum, i to tylko podstawę... Ale kolokwium jest po to, by wykładowca z zajęć uzupełniających mógł się dowiedzieć na jakim są poziomie. Nie wiem, czy Pszczółka jest się w stanie pogodzić z myślą, ze nie jest w czymś najlepsza ;-)) Co do newsów z uczelni, to Młoda została wytypowana do reprezentowania wydziału na uroczystej inauguracji i była w telewizji!! I dostała czapkę studencką i uczelnianego pendriwa  ;-)) Czyli studia zaczęła z przytupem ;-)) To może jej tak szybko nie wywalą, jak z taką fetą ją przyjęli ;-p. Tyle, ze mamy mały problem, bo na gwałtu rety szukamy im mieszkania w Krakowie. Im, to znaczy Pszczółce, Ludwiczkowi i Żabce (przyjaciółce Pszczółki i przyszłej bratowej Ludwiczka;-)). Nie wyrabiają z dojazdami! Nie mają złego połączenia, ale przy takim idiotycznym planie zajęć, wyjeżdżają z domu o wpół do dziewiątej rano, a wracają koło ósmej wieczór. Na dłuższą metę jest to jednak zbyt męczące, no i brakuje czasu na naukę...
A co do mnie, to znowu byłam na spotkaniu klasowym. Ty, razem przyszło nas tylko osiem osób, ale i tak było fajnie. Pojechaliśmy na tańce, a teraz leczymy przeziębienia...
Hiszpański idzie! Nawet dosyć dobrze, ale jutro nie pojadę, bo postanowiłam przez weekend porządnie się wyleżeć i wykurować, więc kurs sobie daruję!
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

poniedziałek, 23 września 2013

Zimno! Zimno i wrednie!
I jak kobieta ma nie wpaść w chandrę?!
Jestem stara, gruba i brzydka!
Błe................
Nawet marzenia o słonecznej Hiszpanii nie pomagają!
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

piątek, 20 września 2013

Się zapisałam!

Co prawda, na razie telefonicznie, ale jednak obliguje! Od jutra zaczynam kurs hiszpańskiego!
Powiedzcie, co ma zrobić stara baba, której już się ułożyło z dzieckiem, przestała się denerwować, pogodziła się z utratą kota i w związku z tym.... znowu zaczyna tyć? No co?! Ja wiem, że nie żreć! I nie ma bata! Ale jak się ma taką nieustanną ochotę na słodkości?! Może jakiś farmaceutyk? Może ten cynamon jak radził Naddottore?
NO CO JA MAM ROBIĆ?! Ja nie chcę być gruba!!!!
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

wtorek, 10 września 2013

Tak sobie myślę,

że zapiszę się jeszcze na lekcje hiszpańskiego... Ja wiem, pamiętam jeszcze te moje dzikie, nieudane zapędy na lekcje francuskiego... ale teraz to naprawdę będzie inaczej! Widzicie przecież, że z flamenco wytrzymałam już przeszło rok! A hiszpański mi się do tego flamenco bardzo ale to bardzo przyda ;-) Bo jakbym tak chciała sobie na fiestę jakąś do Hiszpani wyskoczyć, na taką fiestę de abril na przykład... Sevillany już się uczę. Do wiosny chyba ogarniemy, to trzeba by z tubylcami wypróbować ;-) Niech mam też jakąś przyjemność z tej nauki ;-)


Pozdrawiam serdecznie
Wasza Trutniowa

sobota, 31 sierpnia 2013

Halo! Się żyje!

Wróciłam tydzień temu i jak zwykle po powrotach, w kierat! Pranie, prasowanie, sprzątanie i te inne takie! Chociaż przetworów w tym tygodniu nie robiłam.
Czarna bestia nie wróciła. A ponieważ minęło już więcej niż miesiąc (prysnął z domu 22 lipca, może świętuje stare święto...?), to trzeba sobie jasno i wprost powiedzieć, że już nie wróci... Dzisiaj więc wzięłam się za usuwanie jego rzeczy... Wyszorowałam i wyparzyłam kuwetę (poprzednio tylko wymytą), poprałam jego kocyki, potargałam pudło z legowiska a z drapaka zrobiłam kwietnik... Powoli usuwam ślady jego życia w moim domu... Smutne jak diabli!!!!!!! Zwłaszcza, że ciągle mam wyrzuty sumienia, że to jednak moja wina, że uciekł...... Cóż, nikt nie jest doskonały..... Z góry uprzedzam, że wszelkie próby dokocenia mojego pustego teraz mieszkania nie powiodą się, gdyż Ludwiczek mojej córy jest uczulony na koty europejskie, a orientalnego kupować nie będę, bo po pierwsze mnie nie stać, a po drugie, jakbym dała przeszło tysiąc złotych za kota i ten by mi spieprzył z domu, to byłoby mi podwójnie żal... Jeszcze teraz muszę tylko znaleźć nabywcę na zapas kociej karmy..... Ot, prawie 10 kilogramów Royala i przeszło 70 saszetek Whiskasa, Gourmeta i Feliksa.... Ale spokojnie, nie pali się...... Termin ważności długi, a jak nie sprzedam, choćby za pół ceny, to zawiozę do schroniska, albo dam do kocich melin.... Szkoda mi tylko, bo to jednak sporo kasy...  Drapak też bym chętnie komuś odsprzedała, ale kto sobie wstawi takiego olbrzyma do blokowego mieszkanka?! No i kuwety porządnej, zamykanej z filtrem zapachowym też bym się pozbyła... Że nie wspomnę o szeleszczących tunelach, dzwoniących piłeczkach, myszkach, różnego rodzaju piórkach i sporym zapasie kocimiętki.... Bosz, ile ja kasy na to czarne bydlę wydawałam!!!!!
Ale pozbieram się... Chociaż niewiele brakowało, żebym z Korbielowa z nowym kocurkiem wróciła... Ale nie mogę być taką wredną "teściową", żeby alergena w domu umieszczać.....
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

niedziela, 11 sierpnia 2013

Niespodziewane wakacje ;-)

Właściwie miało ich nie być... Ale. Ponieważ. Gdyż.
Jesteśmy w Korbielowie. W chwili obecnej przewidujemy tydzień labowania. A zobaczymy jak się uda... Dzisiaj zaliczyliśmy spacerkiem podejście pod szlak na Pilsko. Jutro lub pojutrze wyleziemy na górę... Na tych zdjęciach widać ile schudłam przez ostatnie dwa, trzy miesiące...


Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa
ps. Ponieważ łączenie się z internetem przez komórkę jest dosyć nerwowe, to relacje po powrocie ;-)

piątek, 2 sierpnia 2013

Dobra, przyznaję się, że nie śpię

Nie, że nie sypiam, ale dzisiaj nie śpię. Chce mi się bardzo, ale nie mogę...
Czarna zaraza jak na razie się nie znalazła. Bosz, ile myśmy kilometrów już przemierzyli w poszukiwaniu. Już nas ludzie na osiedlu rozpoznają! "I co, nie znalazł się jeszcze? Pani się nie martwi, wróci, koty tak mają!". Dwie stówy nagrody obiecałam na ogłoszeniach dla znalazcy! I kicha! Co prawda, dzwonili ludzie, którzy za te dwie stówy oferowali mi koty jakie tylko chcę, ale to przecież nie o to chodzi, że ja chcę KOTA! Ja chcę moją wstrętną czarną dokuczliwą i zgryźliwą zarazę!!!
Młoda papiery już na ujocie złożyła, jutro wybierze sobie przedmioty do studiowania  i voila! Mamy od października studentkę! Wymyśliliśmy, że na początek będzie dojeżdżała. Mamy taki expres bus, jest w Krakowie za 40 minut i staje pod jej wydziałem. Zobaczymy, jak jej się poukłada grafik zajęć, czy będzie bardzo późno kończyła i jak to wyjdzie dojazdowo. Bo na dobrą sprawę, wynajmując mieszkanie w Krakowie, może mieć znacznie gorszy dojazd, niż od nas...
Auto moje wymarzone mi się kićka! Chyba przestałam go już lubić i jak tylko minie te pół roku od zakupu, to pójdzie w świat! A na razie chyba muszę poszukać jakiegoś autoryzowanego serwisu...
I tańców dzisiaj nie było. Babom się nie chce w taki upał, to przecież instruktorka nie będzie robiła zajęć tylko dla mnie... To znaczy, ona by chętnie zrobiła indywidualne, tylko, że wtedy cena wzrasta z 27 do 100 złotych. Miałam poćwiczyć w domu ale mi się nie chciało i czytałam bzdury w necie..... A, a propos mojej sąsiadki, to nie wiem, czy pomimo głuchoty, nie usłyszała, jak mam dosyć tego szukania chłopa dla niej i sama zrezygnowała. Jestem wredna, bo nawet wyrzutów sumienia w związku z tym nie miałam!!!!!!!
Trzeba by się było położyć, bo przecież jutro wstaję o siódmej.... to znaczy, dzisiaj wstaję o siódmej.... Dobranoc, pchły na noc. Karaluchy pod poduchy. Wróżki do poduszek dwóch i jednej klatki (wersja pełna, pszczółkowa z dzieciństwa... a klatka z papugami...)
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa
ps. Bonus na niedzielę. Obejrzałam, w piątek chyba, koncert na Mezzo i zakochałam się w Anushce http://www.youtube.com/watch?v=MjpibVhiZ5A
A Wy...?

sobota, 27 lipca 2013

Ja wiem! Należą się wyjaśnienia!

Ale, jak sobie pomyślę, że miałabym o tym wszystkim złym pisać, to mi się żołądek na drugą stronę wywraca i darujcie mi, ale nie będę Was obarczała tym wszystkim! Dość powiedzieć, że było ogólnie wrednie, i że nie zdążyłam zaczipować kota, bo czarna zaraza obraziła się na mnie i uciekła! I szukamy go od wtorku na okrągło! I znam już takie kocie meliny, że gorsze niż najgorsze speluny ale we wszystkich byłam! Gdyby jednakowoż komuś z moich okolic wpadł w oko taki czarno biały łachmyta, to baaaaaardzo proszę o kontakt! Reaguje na swoje imię DEXTER oraz na chrzęst kocich chrupek w pudełku!


Ale mam Wam do przekazania również dobre nowiny. Pszczółka dostała się na studia!A z tą akustyką, to na pewno miało być tak, że NIE MOGŁA się na nią dostać, bo wtedy nie szukała by innych kierunków i nie znalazła by tego najgenialszego, stworzonego z myślą o niej ;-)) a mianowicie NANOTECHNOLOGII, gdzie potrzebna jest i matematyka, i biologia, i chemia, i informatyka, czyli wszystko, co ją interesuje!! Studia stacjonarne, na najstarszej polskiej uczelni i do tego kierunek zamawiany! To jak jeszcze ktoś zaprzeczy, że ktoś lub nie czuwa nad nią, to będzie miał coś z głową!!
ps. I kompetnie nie wiem, dlaczego wskoczyło mi teraz wyśrodkowanie i kompletnie nie da się wyrównać do lewej, chociaż klikam i klikam, ale jest taka pora, ze może klikam w coś zupełnie innego...?
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

sobota, 20 lipca 2013

Mnie się tak wydaje...

...że męża, czy choćby kochanka to się jednak jakoś inaczej powinno szukać, niż ta moja sąsiadka.... Ja rozumiem, że ona chce już. Ja rozumiem, że kobieta swoje lata ma. Ale. No właśnie, jest jedno "ale". Gdybym była mężczyzną, to tez nie odpisałabym na maila: "Jesli masz ochotę na randkę w ciemno, to zadzwoń do mnie". No Panowie, czy ktoś z Was by odpisał, czy zadzwonił?! Tyle się mówi i pisze o przedmiotowym traktowaniu kobiet przez mężczyzn, a tu co?! Ani "poznajmy się", ani "popiszmy chwilkę", tylko od razu "dzwoń capie i przyjeżdżaj"?! Nie podoba mi się to! A o Panach bardzo ładnie świadczy, ze chociaż swoje oferty wysyła od blisko miesiąca, to jeszcze żaden nie zadzwonił... A tyle pomyj się na facetów wylewa, że niby rżną co popadnie! A tu proszę! Chyba dwóch poprosiło o zdjęcie, ale nie wysłała... To myśli, że jak ją taką podtuczoną zobaczą na tej randce, to nie uciekną?! Gdyby to było moje ogłoszenie, to napisałabym, że mam nadwagę i ją lubię, i żeby zgłaszali się panowie, którzy nie lubią wieszaków! I wtedy miałaby szanse poznać kogoś, kto ją zaakceptuje! A ona walnęła z tą normalną figurą i klapa! Inna sprawa, że ona ma te 44 a zaczepia samych facetów przed czterdziestką, bo przecież nie będzie się umawiała z takimi starymi dziadkami!! Nosz, z deczka mną tąpło! Gwiazda, w mordę jeża się znalazła!! No i dosyć mam już siedzenia na tej Sympatii i oglądania facetów!! Toż się przeca można zniechęcić do mężczyzn w ogóle!! Mam już dosyć facetów!! Aha, ostatnio oglądała nawet babeczki!! To nie wiem, czy już się mam bać?!
ps. Pszczółka na te zaoczne, czyli jak to teraz nazywają "niestacjonarne" się dostała, ale znalazła taki baaaardzo fajny kierunek gdzie indziej i jest drugi nabór, i zarejestrowała się, więc proszę trzymać kciuki do piątku, do piętnastej!! A nie piszę co to jest, żeby nie zapeszyć!!
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

niedziela, 14 lipca 2013

Post niejako matrymonialny

     Nie piszę i nie piszę, bo czekam na wyniki rekrutacji na studia, a te dopiero we wtorek!! To jeszcze o chwilkę cierpliwości proszę!
A maturę napisała tak:
Polski podstawa 60% Łeee! Wstyd i hańba!! Ale nie liczy się do punktacji na studia
Polski ustny 100%
Angielski podstawa 98%
Angielski rozszerzenie 78%
Angielski ustny 100%
Matematyka podstawa 98%
Matematyka rozszerzenie 80%
    Niestety, było to za mało, żeby się dostać na akustykę. Teraz czekamy na wyniki na elektrotechnikę i w drugim wyborze na robotykę i automatykę. Jeśli i z tego nic nie wyjdzie, to zostaje nam jedynie dodatkowy nabór we wrześniu, albo powtórka matury za rok.
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa
ps. A nie mam czasu pisać, bo szukam w internecie męża dla sąsiadki!! No tak! Przyszła do mnie i powiedziała "Ty się znasz na internecie, to mi tam znajdź męża!" I nie ma, że boli! Siedzę na Sympatii i szukam!! I każdemu kazała podawać swój numer telefonu, i nie da się jej przetłumaczyć, że to prawie tak, jakby wciskała ten numer przechodniom na ulicy!! Niby babeczka nie jest stara, bo ma 44 lata, ale wagę ma średniomocnociężką. Ale przecież są panowie, którzy akurat w takich lubują! Na buzi ładna i włosy ma ładne, gęste, tyle, że upierdliwa mocno! Ale to pewnie wina staropanieństwa jest i do utemperowania ;-). To jakby ktoś miał akurat taki ideał piękna, to niech się tutaj zadeklaruje, to was poznam!!

wtorek, 18 czerwca 2013

Ja naprawdę napisałam

ten post dla Smurffa i nawet go opublikowałam! I u wszystkich widzę, że on jest napisany, ale... MUSIAŁAM, naprawdę musiałam go wykasować! Był tak straszliwie powierzchowny, że wstyd mi się zrobiło, że mogłabym coś takiego ludziom pokazać... A jak sobie pomyślę o poprawianiu i uzupełnianiu, to mi wszystko opada... Leniwa jestem, ot co! Przyznaję się bez bicia! Poza tym cały czas czekam przy tym skype i facebooku na jakiś kontakt z Pszczółką, bo nigdy nie wiadomo, kiedy się odezwie... I kompletnie nie mam głowy do niczego poważnego. Jeszcze raz przepraszam...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Tak będzie....

Napisałam piękny post a właściwie artykuł o reinkarnacji dla Smurffa, któremu nie skomentowałam na jego blogu, bo przeczytałam jak już zamieścił następnego posta... Napisałam piękny artykuł i diaaaaaabli wzięli! Już nawet wiem, dlaczego mi się tak niektóre pisania kasują! Ot bystra sztuka ze mnie! Piszę na laptopie i kiedy mam ubrane długie rękawy (a z reguły mam, bo pomimo menopauzy nadal jest mi stale zimno!), to tym rękawem zahaczam o jeden dinks i wszystko mi się zaznacza i kasuje! Od tej pory będę pisała w rękawach podwiniętych (przynajmniej dopóki o tym pamiętam, bo wiecie, wraz z menopauzą dopadła mnie również demencja...) Jutro się skupię i spróbuję daną notatkę dla Smurffa odtworzyć, bo dzisiaj jestem na to zbyt wściekła!! Szykuję również noteczkę o "Tłajlajcie", który chyba jako jedna z nielicznych znanych mi blogowo ludzi przeczytałam w całości! I będzie to specjalny post dla Naddottore i Abo, którym jako znanym koneserom głębokiej literatury polecę również powieść o czasach ostatecznych, składającą się z DWUNASTU tomów, autora Tima La Haye i Jerrego B. Jenkinsa. Zaczyna się to powieścią "Dzień zagłady" i podejrzewam, że również nikt, prócz mnie i Pszczółki nie był tego w stanie przeczytać do końca. Mnie wciągnęło, bo kiedyś przeżywałam fascynację biblią a "dzieło" oparte jest na Apokalipsie według św. Jana i byłam ciekawa, jak oni to wszystko zinterpretują.
To tyle planów na najbliższe trzy posty.
A teraz pościelę sobie łóżeczko i śmignę spać, bo tak mi się nic nie chce, że nawet tych filmów, co je sobie w łikend nagrałam nie chce mi się oglądać...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

czwartek, 6 czerwca 2013

Melduję, że jestem!

Troszkę mnie nie było... Zaległości mam od groma! U większości blogowych znajomych już byłam, do reszty zawitam wkrótce, bo wolnego czasu będzie teraz u mnie moc... Na razie czatuję przy skype, bo nigdy nie wiadomo, kiedy Pszczółka będzie miała czas, żeby odebrać połączenie...  Bo wyjechała. Wyjechała i zostawiła. Wyjechała i zostawiła matkę, ojca i nawet chłopaka! I wszyscy tęsknimy, i czekamy... Wyjechała do Holandii. Zbiera jeżyny i próbuje zarobić na te studia... Ale nie wiemy, czy przetrwa okres próbny, bo normy wyśrubowane, a ona do wysiłku fizycznego nie przyzwyczajona... W życiu przecież nie pracowała! Więc i ciężko jej tam... Ale nie tylko jej... Z nich czterech tylko jedna w miarę przyzwyczajona do roboty... A i ona nie wiadomo, czy wytrzyma... Cóż, poczekamy te dwa tygodnie i zobaczymy...  Jak na razie zadowolona z miejsca , z mieszkania, z pogody... Narzeka tylko na pracę ;-)) Ot taki szczegół wyjazdu zarobkowego...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

piątek, 24 maja 2013

No i po!

 Wiadomo, że to tylko dzięki Wam i Waszym kciukom zdała te ustne tak dobrze! Angielski na 93%, a polski na 100%. Jutro robimy zaległe córcine urodziny, a za tydzień wyjeżdża do tej pracy w Holandii... cała nasza nadzieja jeszcze w tym, że może do tego czasu uda nam się wygrać jakieś miliony w lotka albo chociaż tysiące w eremefie i nie wyjedzie...... Gramy usilnie!
Autka sprawują się rewelacyjnie!
Kota sprawuje się głęboko nagannie!
Stary Truteń ciągle w pracy!
Wróciłam na zajęcia flamenco! Chociaż z inną grupą, bo mojej już raczej nie dogonię (chyba, ze po wyjeździe Pszczółki ;-)) Najwyżej będę chodziła z dwiema grupami, bo niby co innego miałabym robić?!
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

niedziela, 12 maja 2013

Już prawie po maturze...

Co prawda nie wiemy, jaki będzie wynik z części językowych, bo trudno ocenić, ile punktów dostanie z pisania. Jeśli chodzi o pytania, to na 100%, zarówno z polskiego, jak i angielskiego podstawowego i rozszerzonego. A nie, z rozszerzonego nie na 100, bo jakiegoś słowotwórstwa nie zrobiła. Z matematyki z podstawy 98% (jeden punkt, czyli 2% straciła, bo nie doczytała do końca zadania... najprostszego...). Z rozszerzonej albo 86, albo 96 %. Trudno stwierdzić, bo na dwóch różnych stronach dwa zadania mają różne rozwiązania.  Ale jej wystarczyłoby na 80%, więc tadam!! Jeśli nie walnęła jakiegoś "kardynała" na polskim, to matura już właściwie zakończona. Został jej jeszcze tylko ustny angielski i ustny polski, co generalnie jest czystą formalnością... O kciuki dopominamy się jeszcze w środę po siedemnastej i dwudziestego drugiego po 15.30... Generalnie nie chcę zapeszać, ale chyba powinna się na to swoje wymarzone AGH dostać...
Pozdrawiam Was serdecznie z nagle wyziębionego (z winy Naddottore) Śląska
Wasza Trutniowa

wtorek, 7 maja 2013

Trzymajcie kciuki!!!

Ja wiem, że Pszczółka do tej matury jest świetnie przygotowana ale.... kilkoro zaciśniętych kciuków jeszcze nikomu nie zaszkodziło ;-)
Jak wszyscy wiedzą, dzisiaj polski, jutro matma podstawa, pojutrze angielski, rano podstawa, po południu rozszerzenie a w piątek rozszerzenie z matmy. Na ten tydzień to tyle......
Młoda podchodzi lajtowo ale ja chyba ze strachu umrę!!
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza T.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Rzeź niewiniątek...


Rzeźnie winiątek
Sposób zapisania ma jednak znaczenie, prawda moje winiątka?
Tak sobie pozwoliłam w ramach żartu przenieść ze starego bloga ;-)
          W piątek zakończenie roku szkolnego... Nie wiem, czy zdążę Pszczółce kostium uszyć, bo oczywiście, że akurat ruch się musiał zrobić jak w ulu, a że mocno finansowo do tyłu jestem, to pracować nad cudzym trzeba, oj trzeba. No i do kompletu nery mi dzisiaj walnęły. Znowu. Czy zna ktoś może dobrego nefrologa na Śląsku?
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

czwartek, 18 kwietnia 2013

Będę się chwaliła, więc zawistnych proszę o nie czytanie!

Pszczółka poszła sobie na konkurs matematyczny. Taki dosyć ważny... Poszła sobie, bo profesorka prosiła, żeby się jakieś dziewczyny zgłosiły, bo jest za mało... Że organizatorzy dla dziewczyny, która by zdobyła wyróżnienie przewidzieli TALON NA EKSKLUZYWNY ZABIEG DO KOSMETYCZKI. (Przecież wiadomo, że matematyczki są szpetne z natury, to im się przyda, nie? )Napaliła się ta moja młodzież na ten talon i poszła. Szkoda, że nie dostała talonu.......................................................................................... Dostała tablet i komplet : pióro ze złotą stalówką i długopis Parkera.... Wygrała ten konkurs. Tak sobie z marszu....... W ciągu dziesięciu lat edycji tego konkursu tylko jeden raz zwycięzca miał więcej punktów niż ona....
To może dostanie się na ten swój wymarzony kierunek na AGH .......?
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza dumna Trutniowa
ps. No i chodzi z tym Ludwiczkiem, u którego była na tych rodzinnych urodzinach...
ps.2 A we wakacje jedzie do Holandii na dwa miesiące do pracy. Nie musicie się martwić, bo miejsce sprawdzone przez Starego Trutnia na wszystkie strony ;-)) JEDZIE ZAROBIĆ SOBIE NA STUDIA, bo koleżanki które z nią jadą planują zarabiać: jedna na ślub, jedna na jakieś czarowanie zębów a ostatnia na rozkurz totalny.... Dumna z niej jestem... Chyba będą z niej ludzie...

wtorek, 9 kwietnia 2013

O Rosjanach, samochodzie i kotach...

Piętnaście wyświetleń z Rosji w ciągu ostatniego tygodnia... Może zmienić język postów? Zdrawstwujtie daragije druzja! Kak waszi djeła? Kak żiźń? Napiszitje pażałsta kto wy?
Cyrylicy niestety nie potrafię sobie załączyć:-(((((, Ale w szkole z rosyjskiego miałam nieustanną piątkę i chociaż było to przeszło trzydzieści lat temu, to jak tylko się troszeczkę postaram, to na pewno zapadka z językiem Tołstoja mi się otworzy.
Ale miałam o czymś innym. Kupiłam to auto. I oczywiście, że mam nieustanne wątpliwości, czy dobrze zrobiłam... Połaszczyłam się albowiem na auto USZKODZONE!!!!!!!!! Pierwszy raz w życiu, ale kto wie, ile takich uszkodzonych, tylko odpicowanych do sprzedaży już w swoim zyciu ze Starym Trutniem już kupiliśmy...? Bo jedno to na pewno. Ze wszystkich, które wypróbowywałam, tym jeździło mi się najlepiej. Nie kobylaste, chociaż olbrzymie, 150 koni, którym nie przeszkadza, że są dokarmiane gazem, bo instalacja jakaś specjalistyczna. Napęd na cztery albo na dwa, zależy, czy do miasta, czy w teren... Uszkodzenia nie są duże, rozbita przednia szyba, lekko wgnieciona maska również z przodu i prawy błotnik. Samochód w sumie naraił mi mój mechanik, bo okazja była naprawdę zacna. Połowa ceny rynkowej tego rocznika... Zobaczymy. W piątek odbieram od blacharza... Ale i tak się boję. Tak jakoś i czegoś bliżej nieokreślonego...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa
ps. Kot, u którego w genach dzielnie mieszał jakiś orientalny kocur, odziedziczył po swoim protoplaście nie tylko długi ogon ale i hypoalergiczność. Dziadu nie uczula! Wczoraj robiliśmy u niezwykle odważnego kolegi (obecnie nieco bliższego kolegi) test na kota. Kolega uczulony na koty, pomimo przebywania w towarzystwie Dextera kilku godzin nie kichał, nie prychał, nie kaszlał i nie dusił się! Hurrrra! Nie musimy dziada wyrzucać przez balkon! (kota a nie kolegę, oczywiście;-)) Dobrze, bo do tej pory spotykali się tylko u niego, co dla normalnie nadopiekuńczej matki jest na dłuższą metę niedopuszczalne!!

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Dwie Trutniowe

Tak to już jest z nami kobietami... Z reguły w jednym ciele mieszczą się przynajmniej dwie... Drastycznie różne... Tak jest i ze mną. Jedna Trutniowa pragnie małego, brzydkiego forda ka, druga potężnego land rovera lub innego korando. Jedna pragnie zgrabnie się gibać w szpileczkach, a druga twardo maszerować w glanach... Jedna ech... Nie wiem, która wygra. Mam tylko nadzieję, że nie będzie kompilacji szpilki+ land rover.... Ciągle myślę i myślę, i myślę. I tym sposobem od miesiąca nie mogę się zdecydować na zakup samochodu, a mój zdecydowanie i stanowczo zdechł. To znaczy, do pracy mnie jeszcze wozi, ale to tylko dwa kilometry... Za to do Starego Trutnia już niekoniecznie... Co kupilibyście? Wiadomo, że faceci powiedzą, że land rovera, ale kobiety? Co by wybrały?
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

czwartek, 28 marca 2013

A propos tych 10 kilogramów...

Ostro się wzięłam. Znalazłam sobie na youtube ćwiczenia z obciążeniem, kupiłam malutkie kilogramowe hantelki i kicha. To moje kolano, co je sobie rok temu przed sylwestrem skręciłam, wzięło i bachnęło. Tak nagle i znienacka. Koniec. Koniec wszystkiego. Koniec tupania na flamenco, koniec ćwiczeń i koniec gimnastyk. Jak na razie. Dobrze, że tej opaski stabilizującej rzepki nie wyrzuciłam, bo przynajmniej miałam jak do pracy jeździć. Bo oczywiście kiedy jest najlepszy czas na popsucie kolana? Brawo dla tych Państwa, którzy odpowiedzieli, że przed świętami! Ale wyrobiłam ze wszystkim na wczoraj i od dzisiaj odpoczywam w domu. To znaczy, wyczyściłam meble, umyłam lampy i zrobiłam zakupy na święta... Ale poza tym, to nic tylko leżę i leżę, i leżę!   I czytam sobie książkę, buchniętą Pszczółce z biblioteczki... Matko, jaką to moje dziecko czyta zbereźną literaturę... A jutro zmienię i wypiorę pościel, umyję wszystkie drzwi i wezmę się za pieczenie. Poza tym, oczywiście będę leżeć, leżeć i jeszcze raz leżeć... A jak ktoś się odważy donieść mojej ortopedce, że z takim kolanem właziłam na drabinę i ściągałam i wieszałam firany, to żywcem zatłukę (tak więc w niedługim czasie mogę zostać wdową...) Ubiegając pytania, dlaczego nie robi tego Pszczółka odpowiadam, bo Pszczółka ma zapalenie pęcherza i jest równie, o ile nie jeszcze bardziej cierpiąca niż ja. Ubiegając pytania, dlaczego nie robi tego Stary Truteń (co w zasadzie jest już odpowiedzią), to przypomnę, że ciągle jeszcze mieszka u swojej mamy i tam ma do zrobienia cztery razy tyle co ja tutaj, a dyżurów mu przybyło, bo zwolnili kolejną babeczkę z labolatorium... Więc do dyżurowania zostały TRZY osoby... Paranoja...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa
                                                  Życzę Wam wszystkim 
                                             Zdrowych, pogodnych i CIEPŁYCH 
                                                  Świąt Wielkanocnych
ps. Jako super bonus, test czystości firanek przeprowadzony przez kota:

 I walka samców. Tym razem wygrał Stary Truteń, ale nie zawsze tak jest ;-)

środa, 13 marca 2013

Siała baba mak i to było tak!

Na tańce oczywiście nie poszliśmy. To znaczy, poszliśmy i nawet doszliśmy, tylko okazało się, że w pubie "Retro" (z racji naszego wieku jedynym gdzie by nas chyba wpuścili) tańce zaczynają się o dziesiątej pm. No bez jaj, o tej porze to Trutniowa leniwie przewraca się na bok i to nie w pubie ale we własnym łóżeczku (co też bywa formą świętowania ;-)). Nie czekaliśmy, zwłaszcza, że pub był raczej nędzny wewnątrzśrodkowo... Tak żeśmy sobie ze Starym Trutniem pojeździli po naszym przeszło stutysięcznym mieście i ŻADNEGO miejsca do tańcowania, oprócz wyżej wymienionego, dosyć obskurnego, nie znaleźliśmy... W końcu po długich a ciężkich, trafiliśmy na kawiarnię "Debiut". Ładna, tak sobie wyobrażałam pub pod szumną nazwą "Retro". Przysiedliśmy (zajęliśmy drugi stolik...), kawki żeśmy się napili, krem czekoladowa pokusa zjedli, poprawili drinkiem śnieżna dama i co? No ile można w te pełne żołądy wrzucać?! Co prawda miałam ochotę na zupełnie pustej scenie odtańczyć flamenco, zwłaszcza, że muzyczka akuratnie właśnie taka leciała, ale jakoś Stary Turdoł nie pozwolił. To se tylko tupnęłam parę razy i tyle było z tańców...
Następnego dnia na koncert Andrusa żeśmy pojechali i tym razem impreza nas nie zawiodła. Tyle, że po zobaczeniu siebie na zdjęciu z wyżej wymienionym, od razu następnego dnia poszłam do fryzjera i ściachałam to dziadostwo z mojej głowy. Znowu jestem pankowo obciętą Trutniową a nie mamuśką z zawijaskami. Czy ja się kiedyś oduczę zapuszczania tej marnociny na głowie? Wiadomo, że nigdy nie będę kobietką kokietką, że jestem silną, zwartą i ostrą babą a nie dziunią z bobem na głowie. Wraz z włosami odjęłam sobie zapuszczonych dziesięć lat i od razu czuję się zdecydowanie lepiej. Chociaż od dzisiaj zaczęłam ćwiczyć i jak mi Bóg miły, zrzucę te 10 kilogramów!!
A powyżej zdjęcie Pszczółki i Starego Trutnia z panem Arturem, jako ilustracja piosenki "Glanki i pacyfki". Kto zna, ten wie, kto nie zna, to sobie znajdzie na youtube. Wahałam się, czy wstawić to haniebne moje, zwłaszcza, że Stary uchlastał mi i tak nie za długie nogi, ale co mi tam. Niech publika wie, jakie dziwadło wyhodowałam sobie na głowie.
Rozumiecie, dlaczego MUSIAŁAM to obciąć!!!!
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trytniowa
ps. Aktualnie dzisiaj jest tak

Sorry za jakość, ale zdjęcie robione metodą słitfoci ;-))


sobota, 9 marca 2013

Njusy

Rehabilitacja mamy przebiega fantastycznie! Po tygodniu wszystkie czynności wykonuje już samodzielnie. Myje się, ubiera, GOTUJE, sprząta. Normalnie naprawili mi mamę ;-). Szkoda tylko, że trzeba było te zabiegi wykupić komercyjnie, bo państwowo mają terminy na koniec października... Tyle kasy się buli na tę niby państwową służbę zdrowia i kicha! Nawet Stary Turdoł, z jego znajomościami i PRACĄ w tej firmie, nic nie był w stanie wskórać. Limity i koniec! Tylko dla komercji nie ma limitów i załatwia się z dnia na dzień...
A powyżej skompresowany kot. Po nieprzespanej nocy ledwo widzi na te swoje zielone oczyska...
Nie mam czasu, żeby się zbytnio rozpisywać, bo trzydniowo świętujemy dzień kobiet ;-)). Wczoraj były prezenty, dzisiaj tańce, a jutro koncert Andrusa. Jak się bawić, to się bawić!!
Aha, Pszczółka została zaproszona do KOLEGI na RODZINNE urodziny. Bosz! Czy już się mam bać?! Chyba jej się nie zamierza oświadczyć ;-)
Pozdrawiam Was serdecznie i lecę się przebierać, bo Stary Truteń już w drodze ;-))
Wasza Trutniowa

piątek, 1 marca 2013

Powrót czarnej bestii


-Wróciłem. Te zapasy z psem tak mnie wykończyły, że nie mogę teraz z tobą rozmawiać... Daj mi spać kobieto! Pogadamy później. Tak o drugiej. Ale za to do rana! Obiecuję!

No i obietnicy dotrzymał. Gadamy sobie co noc od niedzieli. Powoli przestaję kontaktować. Już nie wiem, jak się nazywam. A, Trutniowa!
ps. Nie chce ktoś ślicznego (jak widać), tulaśnego, towarzyskiego (nocą) koteczka...? Oddam z zapasem karmy, drapakiem na 170 cm, miskami, pudełkami, kocykami i styrkadełkami, którymi przestał się bawić, jak tylko dokonałam hurtowego zakupu tysiąca sztuk...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

niedziela, 17 lutego 2013

I po gipsie!

W piątek ściągnęli mamie gips. Nie jest źle ale dobrze również nie... Na szczęście podczas nastawiania złamania niczego nie uszkodzili. Ale dużo wody  w rzece upłynie zanim ręka będzie znowu sprawna. Na razie jeszcze opuchnięta, nadgarstek sztywny, palce ledwo się zaciskają. A co gorsze, gips ocierał kostkę nadgarstka i zrobiła się niewielka ranka. Kupiłam plastry ze srebrem, żeby się coś niefajnego nie przypałętało i czekamy. Kiedy ranka się zagoi zaczynamy naświetlania laserem (prywatnie oczywiście) i czekamy na normalną państwową rehabilitację. Co, pomimo znajomości Starego Trutnia, może jednak troszeczkę potrwać... Na razie wszystkie domowe obowiązki i tak zostają na moich barkach...
A wczoraj pozbyłam się kota!!!!!!!!!!!!!!
Jakkolwiek drastycznie by to nie zabrzmiało, to ścierwo wyrzuciłam z domu!
MUSZĘ SIĘ WRESZCIE WYSPAĆ!!
Sierściuch dostał wyrzutkę do Pszczółki. Skoro na ferie przeniosła się do tatusia i drugiej babci, to niech się sierściuchem zajmie chociaż kilka nocy! Ją to i tak nie rusza, bo spanie ma, jak ja w jej wieku. Czyli i trąby jerychońskie jej nie obudzą, ale Truteń i druga babcia raczej spać w najbliższym czasie  nie będą... Ale chcieli Pszczółki, to niech ją sobie wezmą z dobrodziejstwem inwentarza!!!!!!! Póki co, Dexter Hakera nie atakuje, więc nie muszę mieć wyrzutów sumienia jeśli chodzi o psa... Ale nie wiem, czy dzisiaj do nich pojadę, bo gdyby mi chcieli kota oddać... ;-))
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

środa, 13 lutego 2013

niedziela, 3 lutego 2013

To już tydzień od studniówki...







Zgodnie z obietnicą, za zgodą Pszczółki zamieszczam jej zdjęcia zrobione przed wyjściem na studniówkę. Paznokcie made in Pani Kasia. Fryzura made in Pani Dagmara (salon obok mojej pracowni), suknia made in JA. Córka made in Stary Truteń... ;-))
Młoda wybawiła się setnie a ja już powoli puszczam w niepamięć to przed studniówkowe szaleństwo... 
Teraz wypadało by się zacząć uczyć do matury... 
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

piątek, 25 stycznia 2013

Osz w mordę jeża!

Dzisiaj weszłam przez absolutny przypadek w statystykę bloga.
KTO MNIE CZYTA W BIAŁORUSI?
KTO MNIE CZYTA W ROSJI?
KTO MNIE CZYTA W USA?
Nie wiedziałam, ze jestem taka internacjonalna. Muszę spoważnieć! Taka światowa kariera zobowiązuje!
Napiszcie, skąd jesteście!!!
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Króciutko

Są wyniki biopsji. Z lekkim poślizgiem, ale lepiej późno niż wcale... Wyniki dobre, ba, nawet bardzo dobre! Tylko płyn surowiczy i krwinki, czyli tak jak mówił pierwszy diagnosta torbiel. A zaczęła boleć, bo była dosyć mocno wypełniona płynem i zaczął się już jakiś tam odczyn zapalny. Na szczęście, podczas biopsji lekarz ściągnął płyn i przestało boleć!
Mamie dzisiaj dogipsowali do pełnego gipsu i jeszcze "tylko" 4 tygodnie i będzie po wszystkim! Kość co prawda troszkę się przemieściła, ale ponieważ mama nie pracuje i naprawdę nie musi wyszywać chusteczek ani przebierać maku i piesku, to wystarczy jej sprawność na poziomie podstawowym, czyli możliwość ubierania, mycia, gotowania, sprzątania, zakupów...... trochę się rozpędziłam... Wystarczy oczywiście, że mama nie będzie wymagała pełnej obsługi...
Pszczółka w sobotę ma studniówkę. Suknia uszyta, buty i rękawiczki kupione, fryzjerka i kosmetyczka umówione. Dzień "O" zbliża się wielkimi krokami..... Zdjęcia wstawię oczywiście "po".
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

niedziela, 6 stycznia 2013

Operować, czy nie...

 Wczoraj wieczorem moja mama przefatalnie złamała sobie rękę. Powyżej nadgarstka, a fachowo, to doszło do wieloodłamowego złamania nasady dalszej kości promieniowej prawej z przemieszczeniem odłamów. Mama ma 86 lat, a pomimo to lekarz zaproponował leczenie operacyjne, ale ponieważ mama zażywa polocard, to operację trzeba odłożyć do środy... I teraz mam dylemat: operować, czy nie... Moja zaprzyjaźniona lekarka ortopeda traumatolog twierdzi, że w tym wieku i przy tym obciążeniu innymi chorobami, leczeniem z wyboru jest nastawienie i zagipsowanie, a jeśli dojdzie do ponownego przemieszczenia, ponowne nastawienie. Czyli opinia diametralnie różna od opinii lekarza z pogotowia... I tak na prawdę nie wiem, co mam robić... Jutro jeszcze jedna konsultacja z takim dosyć dobrym podobno ortopedą. A ja nie wiem, jeśli on zaleci operację, czy ryzykować, bo mama przecież może się po prostu i najnormalniej w świecie nie obudzić po zabiegu! A z drugiej strony, jak będzie miała niesprawną rękę, i to prawą? Ale teraz też już właściwie za sprawnej jej nie ma, to czy warto ryzykować...? Jak sądzicie?
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

wtorek, 1 stycznia 2013

Najlepszego!!

                 Szczęścia, zdrowia pomyślności na ten Nowy Rok! Hej!
                        Noworoczny Skok z Zapory w Tresnej...
Właśnie wróciłam z absolutnie niespodziewanego, wymyślonego ad hoc dwudniowego wypadu sylwestrowego! Ponieważ Młoda potrzebowała dodatkowego transportu do Korbielowa, a Teściowa i Pani Matka łaskawie raczyły nas puścić z domów, to urwaliśmy się do Międzybrodzia, do kumpeli ;-)) Miała leciutką niespodziankę, ale ponieważ ale, że pojechaliśmy z wyżerką i popitką, to nie narzekali! Spóźnionych wędrowców pod swój dach przyjęli, muzykę pogłośnili i... przehulaliśmy do czwartej rano ;-) A ponieważ pogoda w górkach zrobiła się fantastyczna, wiatrzysko ucichło, to tę miejską gawiedź wygarnęliśmy w południe z chałupki i przegoniliśmy nieco w noworocznym spacerze ;-)) Taką młodzież granatem oderwaną od komputerów w miejskiej dżungli! Dla której szczytem atrakcji sylwestra w górach było palenie ogniska i pieczenie kiełbasek, i rąbanie drewna, przegoniliśmy pod główny wyciąg ;-)) Na skróty przez stok ;-)) Radosny sadyzm w czystej postaci. A jaki sylwester taki cały rok!! Będzie zabawny!
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa