czwartek, 6 czerwca 2013

Melduję, że jestem!

Troszkę mnie nie było... Zaległości mam od groma! U większości blogowych znajomych już byłam, do reszty zawitam wkrótce, bo wolnego czasu będzie teraz u mnie moc... Na razie czatuję przy skype, bo nigdy nie wiadomo, kiedy Pszczółka będzie miała czas, żeby odebrać połączenie...  Bo wyjechała. Wyjechała i zostawiła. Wyjechała i zostawiła matkę, ojca i nawet chłopaka! I wszyscy tęsknimy, i czekamy... Wyjechała do Holandii. Zbiera jeżyny i próbuje zarobić na te studia... Ale nie wiemy, czy przetrwa okres próbny, bo normy wyśrubowane, a ona do wysiłku fizycznego nie przyzwyczajona... W życiu przecież nie pracowała! Więc i ciężko jej tam... Ale nie tylko jej... Z nich czterech tylko jedna w miarę przyzwyczajona do roboty... A i ona nie wiadomo, czy wytrzyma... Cóż, poczekamy te dwa tygodnie i zobaczymy...  Jak na razie zadowolona z miejsca , z mieszkania, z pogody... Narzeka tylko na pracę ;-)) Ot taki szczegół wyjazdu zarobkowego...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

6 komentarzy:

  1. krakowianka6.06.2013, 23:20

    Myśl pozytywnie Trutniowa,na pewno będzie OK,jak tylko jej będzie bardzo źle...niech wraca,ja bym tak powiedziała córce...zdrowie najważniejsze...
    Widocznie nie jest tragicznie,chciałam pocieszyc...:)
    Pozdrawiam miło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo jej powtarzam! Kredytu na ten wyjazd nie brałam, to najwyżej jakoś pasa zaciśniemy;-)). My się tylko obawiamy, że szefostwo je samo zwolni, bo dziewczyny zbyt wprawne i sprawne robotniczo nie są... Pozdrawiam

      Usuń
  2. Zbiera jezyny... bardzo lubie!
    Da rade Twoja Corka!!!
    Serdecznosci
    Judyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pożyjemy zobaczymy... Ona raczej mózgowcem a nie fizycznym jest... Pozdrawiam

      Usuń
  3. Mi też byłoby ciężko na zbiorze owoców. Podziwiam Twoją córkę. Życzę jej dużo siły i wytrwałości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najtrudniejszy jest (wiem z doświadczenia ;-)) pierwszy tydzień, potem człowiek przywyka i jakoś tam leci. Tylko, że dużo rozsądniej jest płacić akordowo, czyli ile sobie uzbierasz, tyle zarabiasz. Tak mieliśmy płacone my i nie musieliśmy się przejmować, czy wyrobimy normę, czy nie. Ale cóż, my pracowaliśmy lata świetlne temu i na czarno. Pszczółka zatrudniona jest normalnie "państwowo, z ubezpieczeniem i wszelkimi tego typu szykanami, w związku z tym mają określoną NORMĘ do wyrobienia. Jak ktoś zbiera mniej to nie ma sentymentów, tylko wylatuje. Nie wiem, czy te nie przywykłe do pracy paluszki dadzą radę zerwać sześć i pół kilograma jeżyn na godzinę... Zobaczymy. Na razie minął pierwszy tydzień i jeszcze nie wyleciały... Pozdrawiam

      Usuń