niedziela, 18 września 2016

Borelioza i co dalej...?

Od tej pory to będzie zupełnie inny blog... O walce, porażkach i braku perspektyw...
Po jednej audycji telewizyjnej stwierdziłam u siebie boreliozę. Lekarka mnie wyśmiała... Powiedziała jak większość lekarzy, że tych objawów się nie łączy, ale ponieważ dwa lata temu ugryzł mnie kleszcz i miałam leczony przez dermatologa rumień, to ostatecznie może dać mi skierowanie do dermatologa na powtórne badanie. Głupota! Z bólem stawów, pokręconym kręgosłupem, bólem brzucha, drżeniem rąk, zaburzeniami pamięci i depresją do DERMATOLOGA?! Ale poszłam. Dermatolog po długiej i ciężkiej rozmowie, po ZNAJOMOŚCI dała mi skierowanie na badanie WesternBlota. I oczywiście wyszła ta borelioza, chociaż sugerowała mi raczej wizytę u psychiatry, bo "wszystkie dolegliwości biorą się z mózgu"! Do psychiatry też pójdę, sama sobie z tą depresją już nie poradzę, ale przynajmniej wiem, że nie jestem całkiem popieprzona! Oki. Dwa tygodnie szukam zakaźnika na nfz i jak na razie najbliższy możliwy termin na styczeń... Nie wiem też na jaką formę leczenia się zdecydować, czy na tradycyjną, przyjętą przez nfz, czy ILADS? Jednego i drugiego się boję... Od jutra zaczynam szukać prywatnej poradni...