poniedziałek, 28 października 2013

No dobra...

...jest jedna dobra piosenka. Specjalnie dla mnie chyba ;-))
http://www.youtube.com/watch?v=yjLmMgvQuQI
Typowa alegria. Trudny kompas na 12, z bezsensownym akcentowaniem 1,2,1,2,3,4,5,6,7,8,9,10. Dla znacznego ułatwienia, na treningach liczone po hiszpańsku ;-)). Przy czym, te pierwsze 1 i 2 to tak naprawdę jest 11 i 12 ;-)) Ale nikt nie mówił, że flamenco jest proste, prawda;-))?
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

piątek, 18 października 2013

Nowa płyta.....

...Bajora.
Słucham.....
Jak na razie, nie zauroczyła mnie.....
      U gina byłam. Druga młodość, normalnie! Ni z gruszki, ni z pietruszki wrócił cykl owulacyjny..... Ale dlaczego krwawię już szesnasty dzień, nie wiadomo, bo nie ma żadnego przerostu endometrium, ani żadnego innego powodu... Dostałam hormony i cyclonaminę. Czekamy trzy dni i jeśli nie zastopuje, to do kliniki... Paranoja. Ale wolę drugą młodość, niż guza, czy inne paskudztwo...
       A ta płyta taka raczej zerowa. Drugi raz w życiu jestem zawiedziona tym, co wydał...... Nie to, żeby źle śpiewał, ale piosenki kijowe..... Niby biograficzne..... Ale takie jakieś żadne..... I rzadkie.....
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

środa, 16 października 2013

kumulacja!

          Od jakiegoś tam czasu łupał mnie ząb. Niby jego prawo, chociaż niekoniecznie, bo był martwy, a martwi nie mają do niczego prawa! Plomba wypadła była sobie jakiś rok albo i dłużej temu i pikuś! Ząb typu ósemka, do niczego nie potrzebny, ale łatam wszystko, bo PANICZNIE  boję się wyrywania i wszelkich kontaktów z dentystami, przez co paradoksalnie, latam do dentysty częściej niż inni, żeby nie bolało. No. I mój dentysta odmówił stanowczo kolejnego łatania nikomu do niczego nie potrzebnego zęba. I tak sobie z niego w spokoju ducha wydłubywałam mega wykałaczką resztki orzechów. I żyło nam się z moją ósemką w zgodzie i symbiozie... Do momentu jednej gruszki. Mięciutkiej i słodziutkiej (jak wszystkie wredne suki!), z której to małe gruszkowe ziareneczko wbiło mi się w dziurę, w tymże zębie... I zrobiła się gula... I zaczął boleć... I cholera jasna, trzeba było podjąć jakąś decyzję, bo co prawda, nie spuchłam, ale jeść już powolutku mogłam tylko miękkie rzeczy... No i trochę bałam się, że może się przerodzić w zapalenie okostnej... I Stary Truteń wykorzystał chwilę mojej słabości i umówił mnie z najlepszy chirurgiem zębowym w mieście, i nie mam już mojej ósemeczki! Za to przestało działać znieczulenie i boli mnie jak fiks!!
          No ale skąd kumulacja?
No bo jeszcze od dwóch tygodni krwawię... Bynajmniej nie z zęba... To wypadałoby zadzwonić do gina i się umówić, nie? Bo generalnie po menopauzie nie powinno już ciurczyć....... Ale oczywiście, że się boję! Ale jak kumulacja i rozliczanie się z własnym organizmem, to trzeba chociaż smsa wysłać, co się dzieje, bo potem mnie opieprzy! Gin mnie opieprzy! Bo się cholera ze mną nie patyczkuje!
         A, i jeszcze kumulacja, bo jak się bałam przed tym dentystą, to poszłam se do kosmetyczki za ścianę i zrobiła mi żelowe pazurki. I one, te cholerne pazurki też mnie bolą. Ale żeby było śmiesznie, to w obydwu rękach bolą mnie tylko środkowe palce... te od fakulca....  I mam wrażenie, że paznokcie odchodzą mi od ciała...
A nie mówiłam, ze KUMULACJA?!
Jestem jedną żałosną kupką nieszczęścia........

poniedziałek, 14 października 2013

No i stało się!

Młoda poooszła! W zasadzie gwoli prawdy, to sami żeśmy ją przeprowadzili, ale wychodzi na jedno, Młodej w domu nie ma... Pusto i durno. Durno do tego stopnia, że posprzątałam szafkę w łazience. Z wyrzuceniem starych kosmetyków włącznie... Kobiety wiedzą o czym piszę... I posprzątałam jeszcze pokój Młodej...
Ale jutro tańce, więc jakieś oderwanie będzie... A od pojutrza trzeba się ostro brać za ten hiszpański, bo kurde zaległości po jednej nieobecności straszliwe! Najgorzej opuścić pierwsze lekcje, bo potem nie do zatrybienia...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

sobota, 12 października 2013

Mamy mieszkanie!

Ciężko wynająć przyzwoite mieszkanie w rozsądnej cenie i na dodatek w pobliżu uczelni... Z czegoś musieliśmy zrezygnować. Zrezygnowaliśmy z "w pobliżu"... Będą musieli dojeżdżać 12 kilometrów autobusem. Ale w sumie dojazdy dosyć dobre, trzy linie autobusowe, połączenie co 10 minut... Nie jest super, ale na pewno lepiej niż teraz... Mieszkanie dwupokojowe, ładne, w nowym budownictwie, na strzeżonym osiedlu, w pobliżu parku i pływalni. Malutkie, 33 metry, ale w cenie, jaka nas interesowała, niewielkie mieliśmy pole manewru. A właściwie żadnego... Bo alternatywą było mieszkanie typu studio, trzy łóżka w pokoju z otwartą na pokój kuchnią. Zero intymności, zero możliwości zarwania nocy (przy nauce oczywiście), że już nie wspomnę o tym, że jak się ktoś nafocha, to nawet nie miałby się gdzie ukryć przed resztą.... Mieszkanie znalazłam w poniedziałek, ale przeprowadzamy ich dopiero w niedzielę, bo właściciele kończą jeszcze remont i urządzanie. Nowe budownictwo, ogrzewanie i ciepła woda miejskie, domofon w bloku i monitoring na osiedlu. Pizzeria za rogiem... Tyle, że w mieszkaniu są tylko gołe sprzęty, więc wszystko musimy kupować albo zabierać z domu... Nawet lodówkę musieliśmy jakąś skombinować z demobilu... No dobra, JA musiałam skombinować, bo jak zawsze, wszystko jest na mojej głowie!
A od wczoraj mamy jeszcze jednego zgryza! Różowa Żabka zerwała z bratem Ludwiczka i nie wiemy, jak to teraz będzie wszystko wyglądało. To znaczy, ja nie wiem, bo Pszczółce to lekko zwisa. Ale nie wiem, jak się to między nimi ułoży. Bardzo bym nie chciała, żeby Pszczółka musiała wybierać między miłością a przyjaźnią. Bo tak naprawdę sama nie wiem, co bym wybrała...
Tydzień temu nie byłam na hiszpańskim i dzisiaj muszę przyznać, że jest ciężko... Daję sobie jeszcze miesiąc. Jak nie zatrybię i nie zacznę przyswajać słówek, to będę musiała zrezygnować... Bo szkoda czasu, kasy i nerwów... Jednak w moim wieku już trudniej się łapie... Już pamięć nie ta... I połączenia nerwowe w mózgu zanikają...
Pozdrawiam Was serdecznie. Hola!
Wasza Trutniowa

piątek, 4 października 2013

No i prawie minął pierwszy tydzień studiowania Pszczółki. "Prawie", bo dzisiaj dopiero za chwilkę będzie wychodziła, bo mają zerowe kolokwium z fizyki. Tak, po tygodniu studiowania już pierwsze kolokwium. W przyszłym tygodniu z matematyki. I o ile tego z matematyki nie obawia się wcale, to przed tym z fizyki drżała, bo była stu procentowo pewna, że nie zaliczy! Fizykę miała tylko dwa pierwsze lata w liceum, i to tylko podstawę... Ale kolokwium jest po to, by wykładowca z zajęć uzupełniających mógł się dowiedzieć na jakim są poziomie. Nie wiem, czy Pszczółka jest się w stanie pogodzić z myślą, ze nie jest w czymś najlepsza ;-)) Co do newsów z uczelni, to Młoda została wytypowana do reprezentowania wydziału na uroczystej inauguracji i była w telewizji!! I dostała czapkę studencką i uczelnianego pendriwa  ;-)) Czyli studia zaczęła z przytupem ;-)) To może jej tak szybko nie wywalą, jak z taką fetą ją przyjęli ;-p. Tyle, ze mamy mały problem, bo na gwałtu rety szukamy im mieszkania w Krakowie. Im, to znaczy Pszczółce, Ludwiczkowi i Żabce (przyjaciółce Pszczółki i przyszłej bratowej Ludwiczka;-)). Nie wyrabiają z dojazdami! Nie mają złego połączenia, ale przy takim idiotycznym planie zajęć, wyjeżdżają z domu o wpół do dziewiątej rano, a wracają koło ósmej wieczór. Na dłuższą metę jest to jednak zbyt męczące, no i brakuje czasu na naukę...
A co do mnie, to znowu byłam na spotkaniu klasowym. Ty, razem przyszło nas tylko osiem osób, ale i tak było fajnie. Pojechaliśmy na tańce, a teraz leczymy przeziębienia...
Hiszpański idzie! Nawet dosyć dobrze, ale jutro nie pojadę, bo postanowiłam przez weekend porządnie się wyleżeć i wykurować, więc kurs sobie daruję!
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa