środa, 26 marca 2014

No.

To kolejny kryzys mamy zażegnany. Stary Truteń na próbę został skierowany do pracy w biurze. Konkretnie w dziale kontraktów. Po trzech dniach zaproponowano mu, by rozważył pracę w tym miejscu na stałe. Nie muszę chyba pisać, że się zgodził... Prawdopodobnie bez zmiany warunków finansowych... I mamy nadzieję, że uda mu się już tam dotrwać do emerytury... Że wreszcie skończy nam się co trzyletni stres...
Co do mnie, to też dostałam propozycję pracy... I bardzo intensywnie nad nią myślę, bo w sumie oprócz styczni i lutych, to u mnie jest spoko. I zawsze co u siebie, to u siebie...Ale z drugiej strony, to tam nie musiałabym się przejmować zusami, czynszami i innymi pierdołami.Tyle, że jak wiadomo, łaska pańska na pstrym koniu jeździ i dotąd się rybce rzuca dokąd się jej nie złowi, a potem niewolnictwo... Nie wiem, myślę...
Pszczółka od następnego poniedziałku będzie dojeżdżać do Krakowa. W sobotę opróżniamy mieszkanie...
No i jutro kończę pół wieku...... Jakiś czas mogę więc być nieprzytomna...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa
ps. Zacytuję krótką rozmowę, która rozwaliła mnie totalnie!
-Cześć Stary Truteń dostał pracę.
-A JAKIE TOWARZYSTWO?
Nosz ku*wa, nie spytała gdzie, nie spytała za ile, tylko JAKIE TOWARZYSTWO?! Czy Wy jeździcie do pracy w celu zarabiania pieniędzy, czy by udzielać się towarzysko? Teraz wiem, czemu ona od dwóch lat bez pracy...
-Ale przecież nie to jest w pracy najważniejsze!
-Jak to nie? Najważniejsza w pracy jest ATMOSFERA i TOWARZYSTWO!
Rozwaliła mnie.
Buziaki

czwartek, 6 marca 2014

Chyba nie pisałam...,

że nie tańczę już flamenco... Od grudnia, może troszkę dłużej. Nie mogę już tupać. Tupnął mi kręgosłup i dosyć długo było bardzo nie fajnie... A moja krakowska czarownica nie żyje i nie ma mi go kto nastawić...
No i tęskni mi się za tymi zajęciami, bo chociaż, bądźmy szczerzy, gwiazda flamenco ze mnie żadna, ale sprawiało mi to tak dużo przyjemności i było taką odskocznią od codzienności, że nie potrafię sobie z tym poradzić.
Nie zatańczę już podczas fiesty de abril w Sevilli...... A tak chciałam...
 Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa

poniedziałek, 3 marca 2014

Ma granice nieskończony

Internety mi się skończyły...
Znaczy, pomysły na internety...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa
ps. tak mi się przypomniało ;-)
Oglądamy z Pszczółką kultowy (rzekomo) horror "Lśnienie". Nudy jak diabli. W pewnym momencie idzie  sobie maluch korytarzem i Młoda rzuca hasło "pewnie niesie jakieś zwłoczki". No i znowu złe we mnie wstąpiło i nasunęło skojarzenie "zwłoczki z włóczki" i miałyśmy już po lśnieniu ;-)). Jak będziecie mieli zły dzień, albo będziecie oglądali tragicznie nudny horror, to pomyślcie sobie o zwłoczkach z włóczki ;-))
Ale najlepsze było za jakąś chwilę, kiedy Młoda zapomniała jakie to było skojarzenie i pyta "Z czego był ten trupek?" ;-) Genialne ;-)