poniedziałek, 27 stycznia 2014

Mija dzień za dniem...

... a mnie się ciągle nic nie chce...
Coś upiekę, coś uśtrykuję na drutach, coś poczytam... Niby dobrze...
Młoda na studiach jakoś tam sobie radzi. Nawet całkiem, całkiem, ale nie chcę nic pisać, żeby nie zapeszyć przed sesją. Bo przecież wiadomo, że jak tylko coś pochwalę, to się od razu spierdoli!
Miałam trochę przejść ze zdrowiem, trochę z ZUSem (i nie wiem, czy te ostatnie już wyjaśnione, czy nie, bo decyzji na piśmie jeszcze nie dostałam, a jestem za stara, żeby wierzyć komukolwiek na słowo)...
Wymyśliłam nowy tort malagowo- bezowy... Pyszny i dostatecznie tuczący, by piec go tylko na specjalne okazje... I nie wymyśliłam, ale skopiowałam z internetu ciastka:

Ciastkom nadałam nazwę "urąbane palce czarownicy". Pyszne, tylko paznokcie im odpadają po upieczeniu. Muszę wymyślić, czym je przykleić... Może białkiem...?
Przepraszam, że tak bardzo zaniedbałam blogi i Was, ale nie ogarniam kurwa tej kuwety, nie ogarniam...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa