wtorek, 9 kwietnia 2013

O Rosjanach, samochodzie i kotach...

Piętnaście wyświetleń z Rosji w ciągu ostatniego tygodnia... Może zmienić język postów? Zdrawstwujtie daragije druzja! Kak waszi djeła? Kak żiźń? Napiszitje pażałsta kto wy?
Cyrylicy niestety nie potrafię sobie załączyć:-(((((, Ale w szkole z rosyjskiego miałam nieustanną piątkę i chociaż było to przeszło trzydzieści lat temu, to jak tylko się troszeczkę postaram, to na pewno zapadka z językiem Tołstoja mi się otworzy.
Ale miałam o czymś innym. Kupiłam to auto. I oczywiście, że mam nieustanne wątpliwości, czy dobrze zrobiłam... Połaszczyłam się albowiem na auto USZKODZONE!!!!!!!!! Pierwszy raz w życiu, ale kto wie, ile takich uszkodzonych, tylko odpicowanych do sprzedaży już w swoim zyciu ze Starym Trutniem już kupiliśmy...? Bo jedno to na pewno. Ze wszystkich, które wypróbowywałam, tym jeździło mi się najlepiej. Nie kobylaste, chociaż olbrzymie, 150 koni, którym nie przeszkadza, że są dokarmiane gazem, bo instalacja jakaś specjalistyczna. Napęd na cztery albo na dwa, zależy, czy do miasta, czy w teren... Uszkodzenia nie są duże, rozbita przednia szyba, lekko wgnieciona maska również z przodu i prawy błotnik. Samochód w sumie naraił mi mój mechanik, bo okazja była naprawdę zacna. Połowa ceny rynkowej tego rocznika... Zobaczymy. W piątek odbieram od blacharza... Ale i tak się boję. Tak jakoś i czegoś bliżej nieokreślonego...
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza Trutniowa
ps. Kot, u którego w genach dzielnie mieszał jakiś orientalny kocur, odziedziczył po swoim protoplaście nie tylko długi ogon ale i hypoalergiczność. Dziadu nie uczula! Wczoraj robiliśmy u niezwykle odważnego kolegi (obecnie nieco bliższego kolegi) test na kota. Kolega uczulony na koty, pomimo przebywania w towarzystwie Dextera kilku godzin nie kichał, nie prychał, nie kaszlał i nie dusił się! Hurrrra! Nie musimy dziada wyrzucać przez balkon! (kota a nie kolegę, oczywiście;-)) Dobrze, bo do tej pory spotykali się tylko u niego, co dla normalnie nadopiekuńczej matki jest na dłuższą metę niedopuszczalne!!

8 komentarzy:

  1. Trutniowa...nie przejmuj się tym uszkodzonym autem,może okazac się całkiem ,całkiem,do odważnych świat należy,haha.
    No i tego "dziada" przez balkon nie wyrzucaj...:P
    dobrze,że kot nie wie co tu piszesz...hahaha
    pozdrawiam wesoło,bo słoneczko w Kraku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też już wreszcie słoneczko i lato!! Fantastycznie!! Pozdrawiam

      Usuń
  2. pare dni minęło to mogę spytać - jak auto?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie lakiernik przedobrzył i pomalował oryginalnym lakierem z katalogu. Nie przewidziało mu się tylko, że autko ma już 13 lat i zdeczka wyblakło. Generalnie nie do przyjęcia i leci drugi raz z tą samą robotą. Reszta już zrobiona i autko będzie na jutro wieczór. Pozdrawiam

      Usuń
  3. Taa... połowa wartości rynkowej, a na naprawę uszkodzeń wydasz tę drugą połowę... ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, że nie! Auto kupowałam już z wyceną napraw, które raptem wyniosły 1000 złotych, więc jestem do przodu przynajmniej 5... tysięcy ;-)) Ma być na zicher na jutro. Pozdrawiam

      Usuń
  4. Trutniowa cieszę się, że nadal jesteś ze mną :) Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem, jestem! Czasem tylko bezsilność nie pozwala mi na komentowanie... Pozdrawiam

      Usuń